Scenariusz "Rodzinna intryga"może być wykorzystany z okazji Dnia Matki. Przeznaczony jest dla klas I-III. Napisany został w oparciu o książkę Krystyny Boglar "Nie głaskać kota pod włos".
SCENA I Paweł, Leszek, Beata, Agnieszka i tata siedzą przy stole. Agnieszka czyta książkę, Leszek słucha walkmana. Mama krząta się po kuchni. Paweł rysuje mazakiem po kartce papieru, wysuwając przy tym czubek języka. Paweł (podsuwa ojcu kartkę): Przeczytaj. Tata (czyta zamyślony): Beata jest „gupia” . Hej! Coś tu nie tak! Pisze się głupia, a nie gupia. Beata: Tato, on mnie znowu przezywa. Paweł: Skarżypyta. Agnieszka (zamykając z trzaskiem książkę): Czy oni nie przestaną się kłócić? Spokoju nie ma ani za grosz! Mama (po chwili): Chcę zdawać egzamin na studia. Wszyscy nieruchomieją. Tato zakrztusił się i usiłuje złapać oddech. Mama wzdycha. Mama: No... powiedziałam wam już. Będę studiować. Paweł (zdumiony): Chcesz chodzić do szkoły dobrowolnie? Beata: Przecież jesteś już okropnie stara! Agnieszka: Robisz z nas balony, mamo! Zawsze wierzyłam w twoje poczucie humoru. Leszek (odchylając jedną słuchawkę): Ktoś coś mówił o studiach? Przez chwilę trwa głucha cisza. Tata: Jak ty to sobie wyobrażasz? Dom, czworo dzieci... Mama: Na dobrą sprawę, czasem tu jest pięcioro dzieci. Tata: A... co będziesz studiować? Mama: Chcę studiować pedagogikę. Leszek: Zgiń, przepadnij siło nieczysta! Będziesz cudze dzieci uczyć? Mama: Nie, to będzie pedagogika połączona z psychologią. Chciałabym się potem zająć...no...dziećmi... Agnieszka: Jakimi dziećmi? Mama: Chcę się zająć trudnymi dziećmi. Tymi, które... Wszyscy (spoglądają na siebie): Trudnymi? Paweł (wrzuca łyżeczkę do słoika z konfiturami): To są dzieci jeszcze od nas trudniejsze? Beata sięga łyżeczką do słoika konfitur. Paweł porywa słoik. Paweł: Puść to! Dzieci walczą o słoik, który po chwili spada na ziemię. Tata (zabiera gazetę i wychodząc mówi): Oto przedmiot twoich przyszłych studiów. Mama wychodzi. Paweł i Beata bawią się w tyle sceny. Agnieszka przygląda się Leszkowi. Leszek: Dlaczego się na mnie gapisz? Nie jestem Kaczorem Donaldem! Agnieszka: Fakt. Patrzę, jak nie wygląda trudne dziecko. Co myślisz o nowym pomyśle mamy? Leszek: Mama zawsze miała fantazję. Agnieszka: Te studia wytrącą mamę z jej domowych spraw. Leszek: Może spróbujemy jej to wyperswadować? Agnieszka: Powinniśmy spróbować...dla dobra rodziny... Leszek (śmiejąc się): Ale walisz z grubej rury, jak z armaty do wróbla! Dla dobra rodziny, uśmiać się można! Agnieszka (wściekła): Tyle, że nie ma z czego. Na pierwszy plan sceny wychodzi Paweł i Beata. Paweł: Dlaczego nic nie mówisz? Beata (ugniatając poduszkę): Myślę. Paweł: Jak wymyślisz coś, to powiedz. Beata: A ty się nie czepiaj! Po chwili. Ty, skąd mama weźmie te trudne dzieci? Paweł: Nie wiem, może im dają na przydział. Każdy student dostaje dwoje lub czworo... Beata: Zwariowałeś? Za pokwitowaniem, jak rachunek z gazowni? I co my z nimi zrobimy? Paweł: Z kim? Beata: Osioł. No, z trudnymi dziećmi, jeśli nam je mama tu przyprowadzi...i w ogóle po co nam jeszcze więcej dzieci? Do kuchni wchodzi tata. Beata: Tatku! My nie chcemy, żeby mama była studentką. Tata: Nic na to nie poradzimy. Sam nie jestem...tego....zachwycony, ale skoro mama tak chce...Zawsze marzyła o wyższych studiach, ale naprzód praca, potem wy... Paweł (wzburzony): Co my? Tata: No...wy przychodziliście na świat. Kolejno. Mama była wami bardzo zajęta. Nie mogła sobie pozwolić na to by choć trochę wyrwać się z domu. Ale teraz... Paweł (podnosi palec do góry): Protestujemy. Tata: Nie macie prawa. Wolność osobistą gwarantuje konstytucja. Beata: To powiedz jej, tej konsty...konstytucji... Paweł: Że my nie chcemy.
SCENA II W kuchni Agnieszka podaje kolację. Beata, Paweł, Leszek i tata siedzą przy stole. Mama z zatkanymi uszami siedzi na podłodze, czyta książkę, przygotowuje się do egzaminu. Beata: Wolę mamine kolacje. Paweł: To chyba nie jest zatrute. Leszek szybko popija wodą, tak jakby kęs utkwił mu w gardle. Tata (z uśmiechem): Popijanie trucizny woda na wiele się nie przyda. A w ogóle dlaczego w tym nie ma soli? Agnieszka próbuje kęs i wykrzywia się. Agnieszka: Wy zmywacie. Paweł, Beata, Leszek: Myyy? Beata: Nie ma mowy! Agnieszka: Ja już mam dosyć. Gotuj, pierz, chodź do szkoły, przynoś same piątki, a wy nie macie czasu mi pomóc! Tata: Umówmy się, że ułatwimy mamie dostanie się na te wymarzone studia. Teraz mama przygotowuje się do egzaminu u profesora Leskiego. Studenci boją się go na egzaminie najbardziej. Agnieszka: Dobrze już, dobrze. Beata (szeptem mówi coś do Pawła, a następnie siada obok mamy): Wiesz, będę miała dla ciebie niespodziankę. Ja też pomogę w studiach. Mama (głaska Beatę po głowie): To dobrze, że mam takie mądre i wyrozumiałe dzieci.
SCENA III W gabinecie profesor Leski siedzi pochylony nad stołem, czyta książkę. Wchodzi do gabinetu Beata i Paweł. Beata i Paweł: Dzień dobry. Prof. Leski: Dzieciom na uniwersytet wstęp powinien być wzbroniony. Beata: Kiedy my...My przyszliśmy... Prof. Leski: Cóż to za żarty! Kto was tu przysłał, panie kolego! Paweł: Nikt. Beata: Bo nasza mama będzie pańską studentką, a ona musi zdać egzamin na studia, więc dlatego myśmy... Paweł: Tu przyszli. Beata: To jak będzie? Prof. Leski: Nic nie rozumiem. Jaka mama, jaki egzamin? Paweł: Jak pan może być profesorem, jeśli pan nie rozumie takich prostych spraw? Prof. Leski: Mama was tu przysłała? Beata: Pan to chyba nie ma dzieci, co? Czy pan sądzi, że nas mógłby ktokolwiek przysłać? Prof. Leski: Reasumując... Beata: Proszę mówić w języku polskim. I zrozumiale. Prof. Leski: Zgoda. Z tego co zrozumiałem, to wasza mama chce zostać moją studentką, panie kolego. Jak się nazywa? Beata: Mama nazywa się Aleksandra Leśniewska. Ma czworo dzieci i ten egzamin. A my jesteśmy naprawdę trudnymi dziećmi! Prof. Leski (przeciągając): Taaak. Nie martwcie się. Jeśli wasza mama coś umie to egzamin zda. To w każdym razie mogę wam obiecać.
SCENA IV Wszyscy siedzą nieruchomo. Jedynie Agnieszka chodzi z kąta w kąt. Beata: Ty, czy ten kwadratowy cos pomoże? Paweł: Musi! Przecież on sam będzie mamę egzaminował. Tata (po chwili ciszy): To jest nie do wytrzymania. Mama (wchodzi zadowolona): Zdałam na piątkę. Jedno jest tylko dziwne. Profesor Leski normalnie pyta po kilka osób równocześnie. Trwa to od godziny do dwóch. Ale mnie wywołał samą i pytał mnie chyba o czterdzieści minut dłużej niż innych. Nikt tego nie mógł zrozumieć. Dzieci spojrzały na siebie ze zdziwieniem. Paweł: My nie mamy z tym nic wspólnego. Beata (wzdychając): I miej tu dobre serce. Sabina Piechówka
|